Bezchmurne
niebo. Ciepło na zewnątrz. Ptaszki śpiewają i tak dalej i tak
dalej. W skrócie: zajebiście ładny dzień. A dokładniej południe.
Konrad,
jak zwykle, był zajęty rysowaniem kolejnej strony swojego komiksu
porno. Można by powiedzieć, że był tak pochłonięty pracą, iż
nic nie mogło odwrócić jego uwagi od niej. Ale tak naprawdę
mogło, gdyż jedynie wyglądał na takiego skupionego. Więc już za
pierwszym razem usłyszał jak ktoś woła jego imię.
-
Konrad!
Artysta
od razu rozpoznał głos swojego przyjaciela. - Co!? - Odpowiedział.
-
Hej, Konrad! Chodź tu! - odkrzyknął mu ten sam głos.
Rysownik
postanowił posłuchać się prośby i poszedł do pokoju, z którego
przed chwilą go wołano. Przechodząc przez próg Koko poczuł
lekkie mrowienie w głowie. „Cholera! Chyba nigdy nie przyzwyczaję
się do przechodzenia przez te międzywymiarowe drzwi, które Mateusz
tu postawił, aby nie tracić czasu na dotarcie do mojego mieszkania
za każdym razem jak będę potrzebować jego pomocy z naprawą lub
zaprogramowaniem jakiegoś urządzenia.” - Pomyślał Konrad, po
czym zastanawiał się po jaką cholerę dodał tę część, o tym
skąd się tu te drzwi wzięły.
Gdy
wszedł do pokoju zauważył, że nigdzie nie ma jego przyjaciela.
-
Czy to kolejny głupi żart, Mateusz? Zbudowałeś niewidzialny
kombinezon?
-
Podejdź do biurka! - Odpowiedział mu głos Mateusza.
Konrad
podszedł do biurka, ale jedyne co na nim zobaczył to kilka części
nie wiadomo jakich urządzeń, różnokolorowe fiolki, śrubokręt,
zdjęcie ogórka i żaba, która patrzyła się na niego i wyglądała
jakby miała szeroki uśmiech. „Eksperymenty na zwierzętach?” -
Zastanowił się Koko.
Nagle
żaba otworzyła swoje usta i przemówiła głosem Mateusza.
-
Zmieniłem się w żabę, Konrad! Jestem Żabkowski Mateusz!
-
… - Koko postanowił odczekać kilka sekund przed zadaniem
pierwszego pytania. - Mateusz, po co?
-
Konrad, jestem naukowcem. Jak mogę coś zrobić to to robię.
Później myślę nad tym co dalej.
-
… To magia, prawda?
-
Co!? Pff! Nie?
-
Wkurzyłeś jakąś wiedźmę i zmieniła Cię w żabę, tak?
-
Oczywiście, że nie! To czysta nauka!
-
To czemu twój radar wykrywający magię wskazuje na ciebie?
Faktycznie
radar wykrywający magię, który stał na półce za biurkiem,
wyraźnie wskazywał na Mateusza w ciele żaby.
-
… Możliwe, że odwiedziłem jakąś czarownicę z nowym
urządzeniem, który zbudowałem aby zbierał informacje o magii i
zaklęciach, abym mógł je wykorzystać do prototypu mojego
urządzenia zmieniającego ludzi w żaby, abym mógł zmienić siebie
w żabę.
-
… Chciałeś się zmienić w ogórka jak Rick, prawda?
-
Co? Nie! Chciałem i zmieniłem się w żabę, Konrad. To nie ma nic
wspólnego z Ogórkowym Rickiem.
-
To po co Ci to zdjęcie ogórka?
-
Booo…
-
I czemu na tej kartce jest napisane „Plany maszyny zmieniającej
ludzi w ogórki”? - Odczytał z kartki, którą właśnie podniósł
z podłogi.
-
…
-
…
-
…
-
…
-
Jestem Żabkowski Mateusz!
Zachwyt
Mateusza został przerwany nagłym pojawieniem się portalu
czasoprzestrzennego na środku pokoju, zaraz obok wielkiego robota ze
zwisającym kablem zasilania między nogami. Z portalu wyszedł
niewysoki mężczyzna o niedługich czarnych włosach. Miał pod
nosem nieduży, kwadratowy wąsik i ubrany był w elegancki mundur.
Każdy pomyślałby, że to Adolf Hitler, jednak Konrad i Mateusz
tydzień wcześniej spędzili cały dzień z prawdziwym Hitlerem,
podczas jednej ze swoich przygód, więc wiedzieli, iż nie jest to
prawdziwy Hitler.
„Hitler”
spojrzał na Konrada nie zwracając uwagi na żabę na biurku.
-
Mateusz Żarkowski? Potrzebujemy Cię w wymiarze 305-SS!
-
Nie jestem Mateusz. - Odpowiedział Konrad
-
Ja jestem! - Powiedział Mateusz.
Przybysz
spojrzał na Żabkowskiego z wielkim zaskoczeniem. Najwidoczniej
niecodziennie widzi gadające żaby.
-
Ktoś ty? I co się dzieje w 305-SS? - Spytał Mateusz jednocześnie
grzebiąc w kolorowych fiolkach.
-
Ja jestem Fernerd von Diesel. W moim wymiarze zaczął się koniec
świata! - Odpowiedział z ogromną powagą.
-
Jaki koniec świata? - Spytał Mateusz nie odwracając się od
fiolek.
-
Okropny. Wykryto nowy wirus pojawiający się u mężczyzn.
Nazwaliśmy go „homoseksualizm”. Pojawił się wrogi naród
przejmujący wszystkie banki. Nazywają siebie Żydami. Najgorsze
jest jednak to, że czarni i kobiety otrzymali ludzkie prawa. -
Fernerd opowiadał z przerażeniem w głosie, przez co Konrad z
równym przerażeniem patrzył na niego.
-
Znalazłem! - Wykrzyknął Mateusz podnosząc jedną z fioletowych
fiolek. Po czym zauważył mieszankę przerażenia i obrzydzenia na
twarzy Koko. - Co jest?
-
Nie słyszałeś go?
-
Tak, tak. Coś tam wirus, coś tam Żydzi, coś prawa.
-
Eh, nieważne. Po co Ci ta fiolka?
-
To jest miksturka, która zmieni mnie z powrotem w człowieka. Zaraz
to sobie wstrzyk… Kurwa!
Fiolka
wyślizgnęła się z objęć Żabkowskiego Mateusza i rozbiła się
o podłogę, na którą wylała się cała zawartość fiolki i
natychmiast wyparowała. Konrad zauważył, że na jednej z płytek
pojawiła się twarz z wyrazem ogromnego cierpienia. Postanowił to
zignorować i nigdy więcej o tym nie myśleć.
-
No chuj! To była jedyna fiolka z tą miksturką, a nie mam
odpowiednich składników żeby zrobić kolejną.
-
Czy to znaczy, że już na zawsze zostaniesz Żabkowskim Mateuszem? -
Zaniepokoił się Konrad.
-
Nie. Za jakieś dwie godziny wrócę do normy. No dobra. To chodźmy
już ogarnąć ten wymiar Cośtam-SS. - Powiedział naukowiec
zakładając mały kitel.
-
Zamierzasz ogarniać wymiar w takim stanie?
-
Konrad, kurwa, jestem żabą, a nie pijany. Mam wszystko pod
kontrolą.
12
MINUT PÓŹNIEJ
-
Niczego, kurwa, nie mam pod kontrolą! - Wykrzyczał ze szczerym
przerażeniem Żabkowski.
Obaj
podcasterzy znajdowali się właśnie w samym środku walki między
żydowskimi, czarnymi kobietami a nazistowskimi, białymi
mężczyznami. Nad ich głowami bez przerwy latały ołowiane
pociski, różowe dildosy i szczątki płonącej kozy ze słomy.
-
O Boziu! Mateusz! Co my teraz zrobimy!? Fernerd nie żyje! Udusił
się przez te wszystkie dildosy, które zatkały mu drogi oddechowe!
- Z przerażeniem, równie ogromnym co Mateusza, wykrzyczał Konrad.
-
Chuj z nim! I tak był nazistą!
-
W tym wymiarze wszyscy są, kurwa, nazistami!
-
To chuj ze wszystkimi!
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAA!
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAA!
3
GODZINY PÓŹNIEJ
Mateusz
i Konrad, cali we krwi oraz z poszarpanymi i gdzieniegdzie
przypalonymi ubraniami, stali już z powrotem w pokoju Żarkowskiego.
-
Kto by pomyślał, że w tamtym wymiarze są dwumetrowe ślimaki,
które można oswoić śluzem wydzielanym przez żaby. Dobrze, że
trafiliśmy na jednego zanim zmieniłeś się z powrotem w człowieka.
-
Gdyby nie ten ślimak już byśmy byli martwi. Kto by pomyślał, że
takie przyjazne stworzonko może pożreć tyle ludzi i to w tak
krótkim czasie?
-
To co teraz będzie z tym wymiarem?
-
Jebnie.
-
Od zamieszek? - Zdziwił się Konrad.
-
Nie. Od bomby, którą tam wrzuciłem przed zamknięciem się
portalu.
-
Co!? Mateusz! Tak nie wolno!
-
Oni wszyscy byli nazistami, Konrad. Chuj z nimi.
-
A ślimaki?
-
Widziałem, że nosiły opaski ze swastyką na ogonach. Poza tym,
Konrad, jest nieskończona ilość bliźniaczych wymiarów do tego.
-
Ehh. Dobra. To lecę zmyć z siebie to… wszystko. Na razie.
-
Cześć.
Koko
otworzył międzywymiarowe drzwi i wszedł przez nie do swojego
pokoju. Gdy drzwi się za nim zamknęły Mateusz otworzył tajne
przejście w podłodze i zszedł do swego tajnego laboratorium.
Podszedł do ściany, na której wisiała nie mała siekiera i zdjął
ją.
-
A więc tak mogłoby się to skończyć. No cóż, trudno.
Po
wypowiedzeniu tych słów naukowiec wziął zamach i jednym ruchem
zniszczył wielką szklaną tubę, w której przechowywał klona
Adolfa Hitlera. To samo zrobił z pozostałymi dwunastoma tubami, w
których również znajdowały się klony byłego führera.
Po
poćwiartowaniu wszystkich klonów uznał, że zrobiło się trochę
chłodno i jednak
założy spodnie.
KONIEC
Komentarze
Prześlij komentarz