Co to się stało na tym cmentarzu?


„I – Nowy grabarz”
   Lekki wiatr powiewa uschniętymi gałęziami starego drzewa. Po wysokim płocie przechadza się spokojnie stary, czarny kot. Światło księżyca, którego nie zasłaniają żadne chmury, odbija się od czubków ustawionych równo w rzędy nagrobków. Zwyczajna noc na cmentarzu.
   Cmentarz podzielony jest na pół przez dróżkę przebiegającą przez jego środek od wejściowej bramy aż do krypty, w której pochowani są członkowie najstarszej rodziny w mieście. Br… Brze… Buzo…? Właściwie nikt nie wie jak się nazywali. Wszystkie dokumenty z tamtych czasów uległy zniszczeniu, a napisy w krypcie już wieki temu się starły. I tak nikogo to nie obchodzi i nie ma to żadnego związku z tą historią.
   Wzdłuż wcześniej wspomnianej dróżki ustawione są równo ławki. Na jednej, oświetlanej przez latarnię, siedzi sobie pewien mężczyzna. Starszy pan, ubrany w elegancki, czarny garnitur, opierając się o oparcie ławki, obserwuje Księżyc z szerokim, szczerym uśmiechem. Niebo jest bezchmurne, więc staruszek może oglądać Księżyc w całej jego okazałości.
- Panie Kadawreski! Ile razy mam Panu powtarzać, że nie powinien się Pan tu szwendać w takie noce? - Powiedział zirytowanym głosem przygarbiony, lecz nadal dość wysoki mężczyzna podchodząc do siedzącego na ławce staruszka.
- Och! To Pan, panie grabarzu. Proszę spojrzeć jakie piękne niebo nam się dzisiaj trafiło. Tak wspaniale widać Księżyc. Mógłbym przez całą noc tylko siedzieć tu i go oglądać.
- No właśnie wiem! I tego też nie chcę! - Odburknął grabarz.
- Ależ panie grabarzu. Czemu się Pan tak na mnie złości? Jest piękna noc, a z tego miejsca najlepiej widać niebo.
- Mimo to nie powinien się Pan tu pokazywać, panie Kadawreski.
- Lecz ja chcę tylko pooglądać gwiazdy. Co to Panu szkodzi? - Nie ustępuje staruszek, chcąc kontynuować uprawianie swojego hobby, którym jest oglądanie nocnego nieba.
- Ehh. Pan już dobrze wie, panie Kadawreski. - Powiedział wyższy z mężczyzn, głosem jakby zaczynał powoli odpuszczać staruszkowi.
- Ależ proszę mi to wyjaśnić, panie grabarzu, gdyż naprawdę nie rozumiem co w tym złego, że sobie tu trochę posiedzę. - Powiedział to bez tracenia, choćby na chwilę, szerokiego uśmiechu.
- Panie Kadawreski. Znamy się już wiele lat. Spotykaliśmy się na tym cmentarzu niezliczone ilości razy. Znamy się dość dobrze. Naprawdę Pan myśli, że nabiorę się na to udawanie głupka? Proszę wrócić do siebie zanim Pana zobaczy…
   Nie zdążył dokończyć, ponieważ zdanie przerwał mu przeraźliwy krzyk. Obaj mężczyźni natychmiast odwrócili głowy by spojrzeć w to samo miejsce. Za niskimi nagrobkami zobaczyli dużo młodszego od siebie mężczyznę. Chłopak stał tam zastygnięty i patrzył na nich z przerażeniem. Po chwili jednak się otrząsną i szybko uciekł nie oglądając się za siebie.
- A kim był ten głośny młodzieniec. - Spytał z uśmiechem staruszek.
- Dobrze Pan wie, że to był nowy grabarz. - Wysoki mężczyzna odpowiedział zirytowanym głosem.
- Nowy grabarz? A po cóż kolejny? Przecież Pan jest świetnym grabarzem! Pan jeden tu wystarczy.
- Naprawdę? Obaj wiemy, że pański Alzheimer zniknął 10 lat temu razem z pańskimi oznakami życiowymi. - Powiedział jakby już mu się nie chciało. - Raaany. Dlatego mówiłem Panu, aby wrócił Pan do siebie. Zawsze jak pojawia się nowy grabarz to Pan go straszy i często doprowadza do szaleństwa. Zaczynam myśleć, że robi Pan to specjalnie.
- Oj tam. Oj tam. Ja chciałem tylko pooglądać niebo. - Zaprzecza staruszek. - To, że te młodziki zawsze przypadkiem na mnie trafiają i dostają zawału to nie moja wina. - Dokończył wzruszając ramionami.
- Ech. Już nie ważne. Po prostu niech Pan wróci do swojego grobu, zanim ten młodzik tu wróci lub pojawi się jeszcze ktoś inny.
- Dobrze, dobrze. Chociaż nie sądzę aby to sprawiło, że mnie nie zauważą.
C…? Chwila! Nie! Niech mi Pan tylko nie mówi, że Pan znowu porozrzucał wszystko, kiedy Pan wychodził z grobu?
- Moooooże?
- Żeż…! Dobra. Naprawię to, ale niech Pan będzie grzeczny i nie wychodzi z trumny kiedy się to Panu tylko podoba.
   Staruszek tylko pokiwał głową i obaj mężczyźni ruszyli w stronę rozwalonego grobu pana Kadawreskiego. Zdążyli jednak postawić tylko kilka kroków i usłyszeli nadjeżdżające syreny policyjne.
- No nie. Grabarz musiał zadzwonić po policję. Ale, że tak szybko się tu zjawili?
- Najwidoczniej posterunek policyjny sąsiadujący z cmentarzem nie jest nam na rękę.
- Trafnie zauważył pan Kadawreski.
- Szybko! Musimy się pośpieszyć zanim policjanci nas…
- Stać! - Krzyknął młody posterunkowy, który w moment pojawił się za ich plecami.
- Ręce do góry! Odwrócić się w moją stronę i gadać co tu robicie!
   Podejrzani posłusznie odwrócili się w kierunku funkcjonariusza. Jego reakcja na nich była podobna do tej nowego grabarza. Z taką jednak różnicą, że ten ma przy sobie broń. W dodatku już wycelowaną. Z piskiem małej dziewczynki wystrzelił pięć kul w wysokiego mężczyznę. Ten jednak w żaden sposób nie zareagował na pociski wchodzące w jego ciało. Policjant w takim momencie mógł zrobić tylko jedno i to uczynił. Popuścił w spodnie i zemdlał.
- Na szczęście zemdlał. Pośpieszmy się zanim przyjdzie tu jakiś kolejny. - Ze spokojem powiedział postrzelony.
- A nic Panu nie jest? W końcu ten tchórz do Pana strzelał!
- Przez Pana i pańskie „podziwianie nieba” już nie raz byłem atakowany na różne sposoby.
- I nic Panu nie jest? - Nie dowierza staruszek.
- 10 lat już jesteśmy trupami, a Pan nadal udaje, jakby umarł dopiero wczoraj.
„II – Cisza nocna”
   Księżyc zasłonięty jest przez chmury. Nie przeszkadza to jednak panu Kadawreskiemu w podziwianiu nieba.
   Jak zawsze siedzi na ławce oświetlanej przez latarnie. Kontem oka zauważył jak w jego stronę idzie jego lekko zirytowany przyjaciel.
- Witaj grabarzu! Wspaniała noc dzisiaj, nieprawdaż?
- Panie Kadawreski. Ile razy mam Panu przypominać? Jeśli grabarz znowu…
Och, proszę się o niego nie martwić. Smacznie sobie śpi w kanciapie. Wystarczy, że na cmentarzu nie będzie zbyt głośno i mogę spokojnie oglądać niebo. - Szybko uspokoił kolegę.
- Skąd u Pana taka pewność?
- Cóż, dałem mu dość silnie środki usypiające.
- Co? Środki usypiające? Czemu? Kiedy? I skąd Pan je w ogóle miał?
- Och, to proste. Po prostu…
- Ooooooczyyyy czerrrwooooooneeeeee!
   Wyjaśnienia pana Kadawreskiego przerwał głośny wrzask, który miał być chyba śpiewem. Zdziwieni mężczyźni zauważyli między nagrobkami łysego mężczyznę w dresie. Gołym okiem widać, że niedawno sobie wypił i to nie mało. Chwiejącym krokiem manewruje między grobami jednocześnie wydzierając gardło.
- Wygląda na to, że mamy dzisiaj gościa. Zauważył pan Kadawreski.
- Pijanego w trzy dupy. Wydziera się tak głośno, że zaraz obudzi nie
tylko grabarza, ale i resztę cmentarza.
- Musimy więc coś z nim zrobić.
- A nie lepiej, żeby grabarz wstał i sam się nim zajął?
- Z tymi efektami ubocznymi po takiej ilości tych środków usypiających? Lepiej nie.
- Jakimi efektami ubocznymi? Chwila!
   Byłemu grabarzowi nie udało się jednak powstrzymać staruszka, który już zdążył nawiązać kontakt wzrokowy z podchmielonym mężczyzną.

- Halooooo! Panowieeee!
- Witaj młodzieńcze. Czy mógłbym Cię prosić o to, abyś ściszył trochę swoje śpiewy? Niedaleko nasz znajomy właśnie odpoczywa i potrzebuje do tego ciszy i spokoju.
- Ależ prze pana! Przecie ja piękniutko śpiewam! Zabierz mnie pan do tego kolegi, tomu… kołysankę zaśpiewam!
- Ależ proszę nie. Nasz kolega już od dawna śpi. Po prostu nie chcemy aby się zbudził. - Stara się wyjaśnić sytuację wyższy z umarlaków, który właśnie podszedł do rozmówców.
- Aaaaa! To.. To ja rozumiem! To ja cichutko! - Przystawił sobie palec do ust - Ciii. Cichutko teraz będę. - Praktycznie wyszeptał.
- Och, to bardzo mnie cieszy. Dziękuję Panu bardzo. - Podziękował uradowany staruszek.
   Przygarbiony pan pociągnął do siebie kolegę, aby porozmawiać z nim tak, aby nowy gość ich nie usłyszał.
- No dobrze. Ale teraz musimy coś z nim zrobić.
- Co ma Pan na myśli? Przecież obiecał, że będzie cicho. I w ogóle się nas nie boi. Może zostanie i poogląda razem z nami niebo i porozmawia?
- Po pierwsze tylko Pan tutaj ogląda niebo. Po drugie nie boi się nas, ponieważ jest całkowicie schlany. Nie wiemy co może zaraz zacząć robić. A co jeśli sprowadzi tu innych ludzi?
- Nie zauważyłem innych ludzi. Skąd mieliby się pojawić?
- Przecież nie doprowadził się do takiego stanu sam. Proszę tylko na niego spojrzeć.
- Nie mogę.
- Jak to?
- No znikną.
- Co?
   Faktycznie pijany mężczyzna nie tylko ucichł, ale również zniknął. Były grabarz nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Gdzie on się podział?
- Może to był wesoły duszek i wyparował?
- Naprawdę, Panie Kadawreski. Proszę… - Nie dokończył, ponieważ przewrócił się o coś między grobami. - Znalazłem go. - Powiedział z dołu, po czym wstał.
- Co mu się stało? Czy on nie żyje?
- Nie. Tylko śpi. Pewnie chciał pójść do domu się położyć i przez cmentarz miał bliżej. Ale jednak nie wytrzymał i zasnął tutaj.
- To znaczy, że nie ma już żadnego problemu i mogę wrócić na ławkę by pooglądać niebo?
- Nie.
- Jak to?
- Grabarz się zbudził. - Były grabarz wskazał na kanciapę, w której pali się światło.
- No nie. - Ze smutkiem skomentował staruszek.
- No już już. Kiedy indziej. Teraz proszę wrócić do swojego grobu.
  Pan Kadawreski posłuchał się przyjaciela i powolnym krokiem ze spuszczoną głową poszedł w stronę swojego grobu.
„III – Obcy”
   Spokojna noc, bezchmurne niebo, na którym idealnie widać wszystkie gwiazdy i Księżyc. Jak zwykle w taką noc pan Kadawreski nie mógł pozostać w swoim grobie. Zamiast tego siedzi na swojej ulubionej ławce i obserwuje niebo.
   Jak również zwykle w takich sytuacjach pojawia się były grabarz i podchodzi do zmarłego staruszka.
- Więęęęęc… - Zaczął już zrezygnowany grabarz. - … kto dzisiaj przyjdzie?
- Hm? - Starzec nie udał zdziwienia pytaniem kolegi.
- Za każdym razem, jak postanawia Pan sobie wyjść pooglądać niebo, ktoś się pojawia. Pomyślałem, że możemy spróbować zgadnąć kto tym razem nas odwiedzi.
- O! Ciekawy pomysł! - Podekscytował się nieboszczyk. - Może jakiś miłośnik gwiazd? Przyjdzie tu, ponieważ jest to świetny punkt obserwacyjny. 
- Ja stawiam na dziwki. - Powiedział szybko i bez żadnych emocji wyższy z umarlaków.
- To trochę… Czemu Pan tak myśli?
- Nie wiem. Może tak jak ten pijak z ostatniego razu. Wie Pan. Chciałyby przejść przez cmentarz na skróty, czy coś.
- Och. To… właściwie możliwe.
   Nagle z nieba zaczęły dobiegać jakieś dziwne dźwięki i różnokolorowe światła. Obaj rozmówcy zaczęli wypatrywać źródła na niebie.
- Co to? - Spytał staruszek.
- Obcy. - Od razu odpowiedział przygarbiony mężczyzna wskazując na kręcący się w powietrzu, okrągły pojazd.
   Latający talerz zaczął się kręcić nad naszymi bohaterami i obok nich pojawiło się wydobywające ze statku światło. Ze światła wyszły dwie chude postacie. Gdy stanęli przed mężczyznami zaczęli się na nich patrzeć. Zaskoczeni truposze nie wiedząc co robić, również tylko patrzyli na przybyszów z kosmosu.

-Siemanko! - Nagle przywitał się jeden z gości.
- O żeż jasna cholera! - Krzyknął zaskoczony grabarz. - Łooooo! Mówią… Mówicie po polsku!?
- Używamy specjalnego urządzenia tłumaczącego. - Wyjaśnił drugi przybysz.
- Więc… Co was tu sprowadza? - Wreszcie wydusił z siebie pan Kadawreski. 
- Więęęc… - Zaczął jeden. - Nudziło nam się.
Po tej odpowiedzi zapadła na chwilę niezręczna cisza.
- Aha. - Ciszę w końcu przerwał staruszek. - Wychodzi na to, że żaden z nas nie trafił. - Zwrócił się do kolegi.
- No tego się chyba żaden z nas nie mógł spodziewać.
- ...A więc. Nie wiem. Chcecie z nami porozmawiać czy coś? - Pan Kadawreski zwrócił się do gości.
- Tak, pewnie. Ale najpierw chciałbym się dowiedzieć jaki napój właśnie pije pański kolega?
Kadawreski odwrócił się w stronę byłego grabarza. Wysoki mężczyzna właśnie brał duży łyk ze srebrnej piersiówki.
- No co? Na trzeźwo tego nie wezmę.
- To alkohol w ogóle ma na nas jakiś wpływ?
- Nie wiem. Właśnie to sprawdzam. Pan też chce?
- Tak. - Odpowiedział po chwili. Po napiciu się spojrzał na kosmitów. - Wy również chcecie spróbować?
Obcy na siebie spojrzeli i po chwili odpowiedzieli – Pewnie. Czemu nie?
   I w ten właśnie sposób TO się zaczęło. Dwaj pijani kosmici zaprosili na swój statek dwóch pijanych umarlaków. Co mogło z tego wyniknąć? W jedną noc przejęli władzę nad każdym rządem każdego kraju. Następnego dnia zdobyli władzę nad wszystkimi dużymi koncernami. Zanim zdążyli wytrzeźwieć cały Świat był już ich własnością. Gdy się o tym dowiedzieli mogli mieć tylko jedną reakcję. Jak jeden mąż, cała czwórka równo powiedziała – Cośmy odjebali? Co to się stało na tym cmentarzu?
KONIEC

Jeśli ktoś się zastanawia "Co to do cholery jest?" - jest to czytanka którą napisałem 2-3 lata temu jako zadanie na studia. Miałem napisać kilku stronicowe opowiadanie (lub cokolwiek innego) i skleić z tego prowizoryczną książkę (okładka, układy stron, ilustracje itd.). Miałem to tutaj wrzucić już dawno temu, ale ciągle zapominałem, albo mi się nie chciało. Mam nadzieję, że jeśli ktoś to przeczytał, to nie ma dużego poczucia zmarnowania czasu. Tylko małe poczucie zmarnowania czasu. Miłego dnia.

Komentarze